Empatia - czym właściwie jest?
Jeśli czytasz ten artykuł, słowo “empatia” zapewne jest Ci już znane. Być może znasz również takie zwroty, jak “empatyczna komunikacja”, “empatia dla siebie”, “empatyczne słuchanie” czy “dawać komuś empatię”. Zdarza się jednak, że wnikając do powszechnego użycia słowa tracą swoje właściwe znaczenie. Również empatii towarzyszy wiele mitów: bywa ona mylona ze współczuciem, litością czy poprawianiem czyjegoś samopoczucia. Empatia nie jest żadną z tych rzeczy. Czym zatem jest - i dlaczego warto to wiedzieć?
Według Marshalla Rosenberga, twórcy Porozumienia Bez Przemocy, empatia to „pełne szacunku rozumienie tego, czego w danym momencie doświadczają inni”. Rozumiem - co niekoniecznie oznacza, że odczuwam to samo. Moje rozumienie jest pełne szacunku - a zatem nie próbuję zmieniać drugiej osoby, wpływać na nią, obdarzam ją uwagą i uważnie słucham, próbując dostrzec, usłyszeć emocje i potrzeby, z którymi kontaktuje się drugi człowiek. Empatia jest w tym rozumieniu uważnym towarzyszeniem drugiemu człowiekowi w jego doświadczeniu. Towarzysząc w ten sposób dajemy komuś czułą obecność, której intencją jest przekazanie naszemu rozmówcy, że jest widziany i słyszany.
Nie chcemy rozwiązywać czyichś problemów lub zmieniać sytuacji, w której się znalazł. Zależy nam na wspólnym byciu w danym doświadczeniu.
Potoczne rozumienie empatii
Jedna z potocznych definicji empatii mówi o “wczuwaniu się” w emocje drugiego człowieka. Można to rozumieć na wiele sposobów. Wyobraźmy sobie, że odczuwamy smutek, towarzysząc drugiemu człowiekowi w trudnych dla niego emocjach, słuchając o jego cierpieniu. Choć taka sytuacja może się zdarzyć, to takie współodczuwanie nie jest sednem empatii ani jej celem. Czułe towarzyszenie komuś w jego doświadczeniu nie wymaga od nas, byśmy odczuwali takie same emocje jak on. Co więcej, “zarażając się” stanem emocjonalnym drugiej osoby możemy stracić uważność, która pozwala nam na empatyczne towarzyszenie. Zdarza się, że ktoś instynktownie „odczuwa” emocje innych i reaguje w oparciu o nie bez rozpoznania, czy uzmysłowienia sobie, że się to właśnie dzieje. Trudno wówczas o empatię - zalewani przez nasze własne emocje raczej potrzebujemy empatii, niż możemy ją dać. Według Marshalla Rosenberga empatia to stan „oczyszczenia naszego umysłu i słuchania innych całym sobą”. Korzystając z naszej uważności, umiejętności słuchania i wyobrażenia sobie emocji i potrzeb, jakich może doświadczać drugi człowiek, tworzymy dla niego przestrzeń, w której może się czuć bezpieczny, widziany i słyszany. Zauważając emocje, które nam towarzyszą, rozpoznajemy, że są nasze - i pamiętamy o tym, że drugi człowiek pozostaje w swoim doświadczeniu.
W czyim domku jesteś?
Wśród praktyków Porozumienia Bez Przemocy określa się czasem empatię dla drugiego jako “przebywanie w czyimś domku”. Pomaga to pamiętać, że empatia to towarzyszenie komuś, kierowanie swojej nieoceniającej uwagi na jego doświadczenie. Kiedy słuchając drugiego doświadczamy silnych emocji, kiedy koncentrujemy się na nich, wygłaszamy swoją opinię, chcemy wpłynąć na sytuację drugiego człowieka - jesteśmy z powrotem “w swoim domku”. Jeśli chcemy towarzyszyć komuś empatycznie, warto zatem zadawać sobie pytanie “w czyim domku jestem?”. Kiedy przebywam “u siebie”, daję empatię sobie. Kiedy przebywam u kogoś, oferuję swoją obecność jemu.
Empatia nie jest więc tym samym, co współodczuwanie. Nie jest również przejmowaniem odpowiedzialności za samopoczucie drugiego człowieka! Towarzysząc empatycznie, dajemy swoją obecność. Nie chcemy zmienić czyjegoś stanu emocjonalnego czy jego postępowania. Zdarza się, że rodzic, który uczy się empatycznej komunikacji, mówi “na moje dziecko empatia nie działa”, mając na myśli to, że nie przestaje ono być smutne, rozzłoszczone, rozczarowane… Empatia to towarzyszenie dziecku w tym, co jest: w smutku, w złości, w rozczarowaniu czy jakiejkolwiek innej emocji.
Dlaczego to takie ważne?
Empatia jest stanem, którego naturalnie doświadczamy przychodząc na świat. Nasze mózgi są ukształtowane tak, by empatyczne towarzyszenie było możliwe: patrząc na drugiego człowieka jesteśmy w stanie rozpoznać jego stan emocjonalny i wyobrazić sobie to doświadczenie, korzystając z naszego własnego odczuwania ciała, emocji i potrzeb. Taki “empatyczny mózg” umożliwia nam przetrwanie przez bycie częścią społeczności. Człowiek pozbawiony towarzystwa innych ludzi nie jest w stanie przeżyć. Empatia jest więc naturalną, ewolucyjną umiejętnością człowieka. Mamy ją jako dzieci. Dorastając, tracimy czasem umiejętność korzystania z naszych możliwości w sposób empatyczny. “Oduczamy” się empatii na rzecz strategii, które mają szybko poprawić samopoczucie nam i innym. Oceniamy emocje i zachowania, doradzamy, pocieszamy… Bardzo często dorośli, widząc smutne dziecko, próbują je pocieszyć, sprawić, by przestało być smutne, litują się nad nim lub wprost przeciwnie - umniejszają jego emocje, oceniając je jako nieadekwatne. W ten sposób dziecko uczy się, że emocje to coś, z czym należy sobie “radzić”. Stopniowo traci kontakt z tym, że z emocjami można po prostu być.
Takie strategie, które mają na celu wpłynięcie na czyjeś emocje, nazywane są “zabójcami empatii”. Empatyczna komunikacja oferuje inny sposób bycia razem - taki, w którym każdy człowiek ma prawo być takim, jakim jest. Opiera się na wierze w to, że każdy człowiek posiada zasoby, żeby poradzić sobie w sytuacji, w jakiej się znalazł i wzmacnia tę wiarę (dzięki uznaniu i doświadczeniu, że każdy jest odpowiedzialny sam za siebie, ale nie jest w tym samotny). Empatia pomaga doświadczać swoich emocji w poczuciu bezpieczeństwa i akceptacji, kiedy słuchamy się nawzajem nie po to, by oceniać, a po to, by być razem.